![]() Nowojorska Pennsylvania Station to jeden z najbardziej dynamicznych węzłów komunikacyjnych zachodniej półkuli. Każdego dnia obsługuje około 350 000 pasażerów próbujących zdążyć czy to na pociąg odjeżdżający poza granice miasta czy lokalne metro. Nie jestem zwolennikiem powiedzenia “dałabym sobie rękę uciąć” bo ręce są mi jednak dość potrzebne a żyjemy w czasach, w których o pomyłkę nietrudno ale byłabym skłonna się założyć, że z tych 350 tysięcy, nieważne czy kupujących bilet, czy siedzących już w pociągu czy tych wiszących na poręczy z książką w metrze rzadko kto wie czy też zastanawia się, że Penn Station jak nazywany jest dworzec w skrócie nie zawsze tak wyglądał. Kiedy w 1963 roku zapadła decyzja o zburzeniu głównego budynku stacji już wtedy ten akt bezsprzecznego wandalizmu wzbudził wiele kontrowersji. Uważa się, że ta gigantyczna rozbiórka zapoczątkowała narodziny organizacji chroniącej zabytki w Nowym Jorku, dzięki działalności której ocalał miedzy innymi słynny dworzec Grand Central. Oryginalny Penn Station został zaprojektowany dzięki współpracy trzech architektów: McKim’a, Mead’a i White’a a prace nad nim ukończono w 1910 roku. Dworzec wraz z halą peronową uznany został za jedno z największych osiągnięć ówczesnej architektury Nowego Jorku oraz arcydzieło stylu Beaux-Arts. ![]() Kiedy w 1950 roku spadło zapotrzebowanie na transport kolejowy utrzymanie tak potężnego budynku jakim był ówczesny dworzec przestało być rentowne i zapadła decyzja o jego rozbiórce. Biorąc pod uwagę, że jego miejsce zajęła dzisiejsza hala widowiskowa Madison Square Garden to z pewnością znajdą się tacy, którzy wykrzykną hip hip hura. Madison Square Garden pomimo, że świetnie przemyślana w sensie praktycznym to jednak nie jest wyczynem na skalę światowej architektury. Zyskała sobie jednak miano “serca miasta” kiedy w grę wchodzą wszelkiego rodzaju imprezy sportowe, kulturalne czy koncerty muzyczne. Swoją sławę i bezsprzeczny status zawdzięcza więc bardziej funkcji i przeznaczeniu. Ciężko polemizować z takimi argumentami ale nie mogę się jednak przemóc żeby nie zamieszać i nie postawić pytania: czy mamy prawo do burzenia dzieł architektury, które zyskują miano światowych zamiast wykorzystania ich w innym celu? Nie jest moim zamiarem skupianie się na aspektach historycznych całego przedsięwzięcia czy też na walorach estetycznych. Tak naprawdę interesuje mnie ten jeden aspekt: był Penn Station i go nie ma a w każdym razie nie istnieje już ta część nadziemna, wspaniała ikona architektury . Interesuje mnie również w odniesieniu do innym przykładów, w których działalność ludzka odmieniła bieg wydarzeń i od rozbiórki uchroniono chociażby takie “pamiątki” przeszłości jak linia kolejowa High Line zamieniona na park. ![]() Pomimo że dzisiaj potrafimy dostrzec wyraźniej walory ocalania i rewitalizacji to jednak ciągle te zabiegi okupione są walką o świadomość i wymagają ogromnej siły perswazji. Jest to praca u podstaw, która nie przychodzi łatwo i wiąże się z głęboką edukacją i wrażliwością. Zdrowy rozsądek podpowiada branie pod uwagę argumenty związane z walorami ekonomicznymi chociaż w tym temacie też chciałaby zamieszać, bo czy ekonomia powinna zawsze odgrywać czołową rolę? Szczególnie jeżeli chodzi o utracenie części przeszłości, to czy ma pozycję argumentu koronnego? A co jeżeli ta przeszłość wiąże się z naszym poczuciem przynależności? Z świadomością kim jesteśmy i skąd pochodzimy? Żyjemy w świecie który już nie idzie naprzód tylko pędzi z szybkością światła, telefon kupiony dzisiaj staje się przeżytkiem jutro. Dzieci przychodzą na świat z umiejętnością obsługi tabletu. Pytanie, które powstaje, to nie czy podążamy wystarczająco szybko tylko dokąd my tak pędzimy i co zostawiamy po sobie? Tu zataczamy koło i pytamy, burzyć czy ratować? ![]() Projekt zagospodarowania linii kolejowej High Line i utworzenia w jej miejsce parku zawieszonego prawie 10 metrów nad ulicami Manhattanu to jeden z tych, do których czuję wyjątkową słabość. Pomimo, że park okupowany jest tak tłumnie przez turystów i miejscowych, że trudno w nim tak naprawdę odpocząć to sama idea, projekt, wykonanie i przeznaczenie ciągle zachwycają. W dużej mierze mój zachwyt na pewno wiąże się z ciągłą wewnętrzną potrzebą łączenia wyjątkowej architektury z naturą i przekonaniem, że podstawą urbanizacji dzisiejszych miast są miejsca, w których można się “schronić” i do których można “uciec”. ![]() Oryginalna linia kolejowa przebiegała ulicami Zachodniego Manhattanu a dokładniej Dziesiątą i Jedenastą Aleją od dnia jej ukończenia w 1847 roku. Jej głównym zadaniem był transport węgla i żywności, okazało się jednak, że wraz z ekspedycją dóbr pochłania ona ogromne ofiary w ludziach. Przez ilość śmiertelnych wypadków które zdarzały się każdego dnia na torach, Dziesiąta Aleja zyskała miano “Alei śmierci”. Debata mająca na celu zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom miasta rozpoczęła się już w roku 1900, a w 1927 zatwierdzono projekt budowy kolei wzniesionej ponad ulicami. Ostatni pociąg przejechał po torach na wysokości około roku 1980. W tamtym czasie nikt raczej nie zakładał, że budowlę mógłby czekać inny los niż rozbiórka. Wydawała się bezużyteczna. Zaniedbana, metalowa konstrukcja bardziej straszyła niż napawała optymizmem. Szyny porastały gęstą roślinnością a wysokie trawy można było dostrzec obserwując kolej z wyższych punktów miasta. Jednak los okazał się dla niej łaskawy i przewidział dla niej zupełnie inną przyszłość. W 1999 roku zawiązała się organizacja nonprofit “Friends of the High Line” , która wzięła sobie za cel wzbudzenie świadomości wśród mieszkańców miasta o potrzebie rewitalizacji niszczejącej budowli. Nie sposób mówić o High Line nie wspominając o inspiracji jaką dla powstałej organizacji była podobna adaptacja a mianowicie utworzona w 1993 roku Promenade Plantee w Paryżu. Promenade Plantee jest parkiem o długości prawie pięciu kilometrów, który powstał w miejsce opuszczonej infrastruktury kolejowej podobnie jak w Nowym Jorku wzniesionej ponad ulicami miasta. ![]() Wygrana konkursu na projekt parku High Line przypadła w udziale zespołowi, w skład którego weszli architekt krajobrazu James Corner, studio architektoniczne Diller Scofidio + Renfro oraz projektant ogrodów Piet Oudolf. Industrialna konstrukcja i przyroda, która zawładnęła budowlą na długie lata porastając całość jak w apokaliptycznym filmie "Ziemia po ludziach", były inspiracją dla twórców tego magicznego miejsca. High Line sprawia wrażenie uporządkowanego nieładu. Częściowo zachowane szyny jak i roślinność która już się tam świetnie przyjęła przypominają o dzikości miejsca, jednocześnie wprowadzenie takich materiałów jak drewno czy cement podkreślają więź z nowoczesnym charakterem miasta. Park wpisał się tak mocno w dzielnicę Chelsea, w której się znajduje, że trudno przywołać w pamięci moment kiedy go tam nie było. High Line powstawał w częściach i od momentu zawiązania się organizacji Friends of the High Line aż do chwili otwarcia jego pierwszego odcinka na odcinku między Gansevoort a 20tą Ulicą minęło 10 lat. Kolejno w latach 2011 i 2014 otwarto dwa pozostałe fragmenty, tak, że na chwilę obecną park sięga 34ej Ulicy i ma długość ponad dwóch kilometrów. Ukończenie prac nad ostatnim odcinkiem jest przewidziane na wiosnę 2019 roku. Fascynującą częścią tego zamysłu jest fakt, że ramiona High Line nie sięgają tylko dziesięciu metrów ponad głowami przechodniów. Sukces tego projektu sprowokował powstanie całej sieci podobnych zamierzeń, które czekają na swoją realizacje. High Line zainspirował grupę ludzi, która ma pomóc w powstaniu kolejnych, podobnych adaptacji w całych Stanach Zjednoczonych. Na chwilę obecną grupa ta pracuje nad osiemnastoma podobnym projektami. Swoją własną batalię o zachowanie zabytku stoczyli mieszkańcy miasteczek Poughkeepsie i Highland w stanie Nowy Jork, którzy zawalczyli o most kolejowy łączący oba te miasta po dwóch stronach rzeki Hudson. Zniszczony w pożarze most został zamknięty w 1974 roku. Dzięki ich staraniom w roku 2009 udostępniono go ponownie do użytku publicznego tym razem z przeznaczeniem spacerowym tworząc w dosłownym tłumaczeniu “Chodnik nad rzeką Hudson”. Okazuje się, że idea rewitalizacji linii kolejowej High Line jest zaraźliwa również poza granicami Ameryki Północnej. Szwedzkie studio architektoniczne Urban Nouveau przedstawiło nie tak dawno pomysł ratowania sztokholmskiego mostu Gamla Lidingöbron. Pochodzący z 1920 roku most łączący Sztokholm z wyspą Lidingo służy do transportu kolejowego i pieszego. Na rok 2019 przewidziano budowę nowego mostu a stary ma zostać zdemontowany w roku 2022. Urban Nouveau proponuje zachowanie oryginalnej budowli i zaadoptowanie jej częściowo na mieszkania w dolnej konstrukcji mostu i utworzenie parku w górnej podobnie jak to zostało zrobione z High Line. Inspirujący zdaje się być argument jakiego używają architekci aby przekonać władze do swojego projektu: według nich stary most posiada pamięć zbiorową, która nie powinna zostać wymazana. Ich plan zmiany przeznaczenia konstrukcji ma na celu tchnięcie nowego życia w budowlę i uczynienia z niej symbolu Sztokholmu. To chyba najlepsza kwintesencja jaka rodzi się z tego doświadczenia: zmiana przeznaczenia do tej pory bezużytecznej konstrukcji nadaje nie tylko jej nowe życie. To nowe życie dla dzielnicy i miasta. Dla nas samych. To system misternie połączonych naczyń, których czy tego chcemy czy nie jesteśmy nierozerwalną częścią.
0 Comments
|
AutorKarolina Hrabczak Duda Archiwa
May 2019
|